WYSTAWA / Andrzej Żuławski. Diabeł (wernisaż)
Kurator: Krzysztof Stanisławski
Koordynatorka: Matylda Hinc
Produkcja wystawy: Wojciech Ruminski
Potomek zasłużonego dla polskiej kultury rodu, stryjeczny wnuk Jerzego, autora pierwszej powieści science fiction Na srebrnym globie, syn pisarza i dyplomaty Mirosława, synowiec malarza Marka – Andrzej Żuławski jest jednym z najważniejszych i najoryginalniejszych polskich reżyserów filmowych, który jednak większość filmów nakręcił we Francji.
Zanim zrealizował debiutancką Trzecią część nocy był uznawany za najzdolniejszego asystenta Andrzeja Wajdy przy monumentalnych Popiołach, ale także noweli Miłość dwudziestolatków. Nakręcił także dwa filmy telewizyjne. Miał ogromne szanse na osiągnięcie bardzo wysokiej pozycji zawodowej i zdobycie miana „następcy Wajdy”. Nie ulega wątpliwości, że wiązano z nim wielkie nadzieje jako odnowicielem polskiego kina. Był „na fali”, jak to się zwykło określać, gdy realizował swoją debiutancką Trzecią część nocy, na podstawie scenariusza napisanego wspólnie z ojcem i nawiązującego do okresu okupacji we Lwowie. Film został dobrze przyjęty przez krytykę i publiczność, także dzięki świetnej kreacji Małgorzaty Braunek.
Wszyscy czekali na jego drugi film. Złożył scenariusz oraz projekt filmowy i otrzymał możliwość jego realizacji niemal od razu. I to jako pierwszy projekt w nowo powstałym Zespole X, kierowanym przez Wajdę.
Nie był to łatwy projekt, bo historyczny i odnoszący się do nie do końca opisanej i udokumentowanej, a do tego mocno kontrowersyjnej historii z okresu upadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Takie tło dziejowe, z wszechobecnymi obcymi żołnierzami, z tytułowym diabłem-agentem służb specjalnych, umożliwiało aluzje do sytuacji aktualnej, co od początku zapowiadało kłopoty z cenzurą. I nie mogło ich nie być w tym okresie tuż po wydarzeniach 1968 i tzw. wypadkach grudniowych 1970, gdy partia walczyła o utrzymanie władzy za wszelką cenę. Władze nie dopuściły filmu do rozpowszechniania.
Diabeł to najlepszy film Andrzeja Żuławskiego, choć lata przymusowej zsyłki na półkę (jego premiera miała miejsce dopiero w 1988) nie przydały mu ani wartości, ani uroku. Film znacznie się zestarzał – to znaczy zestarzała się poetyka, w jakiej Żuławski go nakręcił. Ale ponieważ przez następne dwie dekady nie zmienił znacząco tej poetyki, osiągając w niej takie wyżyny, jak scena w przejściu podziemnym w Berlinie z Isabelle Adjani w Opętaniu, można by sądzić, że poetyka była właściwa, ale wykonanie niedoskonałe. To, co Adjani potrafiła wygrać w Opętaniu, nie potrafił zagrać Leszek Teleszyński w Diable. Dlatego Wojciech Pszoniak w roli diabła jest tak samotny w tym filmie.
Dla krytyków kwestią zasadniczą pozostaje: dlaczego Diabeł, jako możliwe arcydzieło, tym arcydziełem nie był albo się nim nie stał? Czy tylko z powodu cenzury? Dlaczego Diabeł wydaje się dziś tak słaby, skoro miał być tak genialny? To pytanie zasadnicze. Ale czy w ogóle można je zadać? Zawsze zabrzmi fałszywie, zwłaszcza w odniesieniu do dzieła zamkniętego przez lata na półce. A później, po latach, w zupełnie innej epoce odwieszonego i… słabo zrozumiałego dla publiczności.
Na srebrnym globie też miało być arcydziełem, superprodukcją, włączającą się do światowej fali filmów sci-fi z 2001: Odyseją kosmiczną Stanleya Kubricka (1968) na czele. Niestety, znów komunistyczne władze odebrały twórcy możliwość pełnego zaistnienia, unicestwiając film jeszcze przed jego ukończeniem, niszcząc nawet dekoracje.
Nic zatem dziwnego, że młody reżyser opuścił kraj.
Projekt CSW Andrzej Żuławski. Diabeł jest więc opowieścią o niespełnionych polskich arcydziełach filmowych, o możliwościach zaprzepaszczonych przez cenzurę i ambicje urzędników PRL-owskiej nomenklatury.
Źródło: Centrum Sztuki Współczesnej ZNAKI CZASU