
Pierwsze informacje o zbliżającym się wernisażu w Galerii Wieży Ciśnień
Narodziny fotografujemy od bardzo niedawna. Musiały jednak zdarzyć się aż dwie rewolucje, by zdjęcia porodowe w ogóle mogły powstać. Jedna z nich jest prostsza, bo jest nią fotografia cyfrowa, stosunkowa łatwość i dostępność zapisywania chwil. Druga wynika ze zmian światopoglądowych, a te zajmują czas nim się wydarzą. Dopiero od kilku dekad, przyszłą matkę i jej dziecko postawiono w rolach głównych wydarzenia jakim jest poród. Nadzwyczajnie proste, ale wymagało lat badań i szkoleń, dostosowania warunków i możliwości prawnych. Więc już nie statystyka i liczby, nie operacja, separacja, szpitalny oddział zamknięty. Zmieniło się dosłownie wszystko.
Fotografie Ani Wibig opowiadają o narodzinach. Towarzyszyła z aparatem blisko 100 matkom. Fotografowała porody w szpitalach i w domach. W basenie, wannie, na podłodze, na łóżku, na krzesełku porodowym i w sali operacyjnej. Zdjęcia powstały jako pamiątki dla rodziców.
„Pierwsze spotkanie” to moment kulminacyjny każdego porodu. Nie chodzi tylko o pierwszy krzyk czy przecięcie pępowiny. To moment pierwszego spojrzenia i dotyku. Trudno opisać słowami tę chwilę, jak i wszystkie poprzedzające. Zdjęcia Ani Wibig na wystawie ułożone zostały w pewnym sensie chronologicznie oddając kolejne etapy narodzin.
Mnie te zdjęcia nie przestają zdumiewać. Co więcej, one wnikają gdzieś głęboko. Z początku jest pewnego rodzaju aspekt poznawczy, wiele się dowiaduję z nich – jak bardzo w ostatnim czasie zmieniły się szpitalne porodówki, jak niesamowicie wygląda poród domowy. Jednak w fotografiach Wibig są przede wszystkim emocje, pełen ich wachlarz – od bólu, przez znudzenie i wyczekiwanie, ekscytację i siłę, po euforię i ulgę. Te zdjęcia są nie tylko do oglądania, ale i do przeżywania, współdzielenia tych emocji. Wreszcie, mogę się w tych zdjęciach trochę przejrzeć jako matka. Wydawało mi się, że pamiętam każdy szczegół jak rodziło się moje dziecko, ale lata zupełnie zatarły te wspomnienia, zostały jakieś przebłyski kolejnych czynności, no i oczywiście poczucie ulgi. I właśnie – czy to takie oczywiste? Patrzę na matki ze zdjęć Ani i widzę, że wszystkie przeżyłyśmy to samo zupełnie inaczej.
Ania Wibig dodaje: „Poród może być pięknym, budującym wydarzeniem w życiu kobiety. Ludzie mówią czasem, że tymi zdjęciami go zaczarowuję. Tymczasem, pokazuję poród takim jaki jest, tylko patrzę na niego z perspektywy emocji. Gdy spojrzy się na poród inaczej, nie jak na proces fizjologiczny, który trzeba jakoś przeżyć, to staje się on po prostu niesamowitym pierwszym spotkaniem z własnym dzieckiem! I wiadomo, że człowiek zakocha się wtedy na całe życie! Chciałabym, żeby ta wystawa była pokazaniem, że narodziny są piękne.”
Myślę głośno, czy to wystawa tylko dla matek? Oczywiście też dla ojców, i nie tylko tych, którzy uczestniczyli w porodzie. To również znakomity materiał edukacyjny dla przyszłych rodziców. A także dla każdego, kto się kiedyś urodził, w dowolnym wieku, z najróżniejszym doświadczeniem życiowym. Nic co ludzkie…, prawda?
Dzisiaj poza plakatem prezentujemy 3 prace Anny Wibig Obiektywnie najpiękniejsze, które już w maju będzie można zobaczyć na ekspozycji w naszej Galerii.
Przypominamy, że wernisaż połączony będzie z otwarciem Fundacja GodNiej.
Więcej informacji wkrótce!
Źródło: Muzeum Wodociągów