
Wernisaż wystawy „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” oraz spotkanie z Sebastianem Płocharskim
WSTĘP WOLNY
W latach 2022-2025 Sebastian Płocharski kontynuuje swoją pracę jako dokumentalista i wolontariusz, nadal pracując w strefie frontowej we wschodniej Ukrainie. Jego najnowsza seria portretów przedstawia mieszkańców, których artysta osobiście próbował ewakuować z linii frontowej. Wszyscy oni odmówili, oddając swe życie wojennej ruletce.
Cykl „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” jest hołdem dla ludności cywilnej, która nadal żyje w strefach działań wojennych. Dla tych ludzi codzienna walka o przetrwanie oznacza brak dostępu do telefonii komórkowej, elektryczności, żywności i wody. Artysta nawiązał przyjaźnie z każdą z tych osób i stara się je regularnie odwiedzać. Wierzy, że w przyszłości będzie mógł odnaleźć i udokumentować losy każdej osoby, której wykonał portret, niezależnie od tego, czy mieszka na terytorium Ukrainy czy w obecnie okupowanych obszarach. Seria „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” stają się głosem tych, którzy nie mają głosu. Fotografie odzwierciedlają siłę ludzkiego ducha, odwagę i determinację ludności cywilnej, która wciąż tkwi w cieniu wojny. To nie tylko wystawa fotograficzna, to przypomnienie o naszej wspólnej ludzkiej odpowiedzialności za tych, którzy żyją w cieniu konfliktu.
Bohaterami cyklu są mieszkańcy miast okupowanych przez Rosję, takich jak: Siewierodonieck, Łysyczańsk, Soldera, Bachmut, Pokrowsk.
Obecnie w strefie przyfrontowej (do 10 km) we wschodniej Ukrainie nadal mieszkają setki tysięcy osób, głównie są to dojrzali i starsi ludzie. Nie chcą opuszczać swoich ziem i latami budowanych domów oraz gospodarstw. Trzeba nadal obdarzać ich specjalną opieką humanitarną.Od autora:
W obliczu destrukcji, w cieniu historii, tam, gdzie człowiek zostaje sprowadzony do swojej kruchej istoty – rodzi się obraz. „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” to cykl fotografii, który nie jest jedynie dokumentem czasu, ale przede wszystkim zatrzymanym momentem pomiędzy trwaniem a nieistnieniem. Prace tworzące wystawę łączą w sobie tradycję vanitas (marność i przemijanie), memento mori (pamięć o śmierci) oraz dokumentalny realizm.
W historii sztuki fotografia zawsze pełniła funkcję łącznika między rzeczywistością a jej symboliczną reprezentacją. Już w XIX wieku, w dobie wczesnej dagerotypii (pierwszy w historii proces otrzymywania zdjęć), obraz fotograficzny postrzegano jako ślad obecności, a zarazem znak nieuchronnej śmierci. W tym kontekście, cykl „Przedśmiertne Portrety” wpisuje się w tradycję traktowania fotografii jako narzędzia żałoby, pamięci i archiwizacji końca. Zdjęcia należące do tej serii nie są jedynie rejestracją twarzy – przede wszystkim ukazują w jaki sposób na rysach bohaterów odciska się ślad wojny. W ich spojrzeniach, mimice czy na wyeksponowanych dłoniach odnajdujemy to, co Georges Didi-Huberman (francuski filozof i historyk sztuki) nazwał „widzialnym drżeniem” – moment, w którym obraz ujawnia więcej, niż zamierzał jego twórca. Filozof Roland Barthes pisał w „Świetle obrazu”, że każda fotografia portretowa jest w istocie zapisem śmierci, ponieważ dokumentuje chwilę, która już nie wróci. W tym przypadku ładunek tego stwierdzenia staje się niemal dosłowny – bohaterowie fotografii funkcjonują na granicy życia i śmierci. Świadomość tego faktu sprawia, że każdy portret nabiera podwójnego ciężaru: jest zarówno obecnością, jak i zapowiedzią nieobecności. „Przedśmiertne Portrety” zawierają coś, co można nazwać chwilą tuż przed ostatecznym zanikiem.
Fotografie wyróżnia ich niepokojąca bezczasowość. Nie są to zwykłe kadry wojenne, w których kontekst militarny dominuje nad podmiotem. Tutaj człowiek zostaje wydobyty z chaosu historii i umieszczony w przestrzeni czystego portretu. Śmierć jest wszechobecna na terenach objętych wojną, ale wystawa nie epatuje obrazami destrukcji czy makabry. Ciała bohaterów są naznaczone wojną, ale nie w sposób spektakularny, a biologiczny: zmęczeniem, surową teksturą skóry, pustką w spojrzeniu.
Tytuł „Przedśmiertne Portrety” nie oznacza, że wszyscy bohaterowie zdjęć zginęli – przeciwnie, wielu z nich nadal walczy o przetrwanie. Chodzi tu o ulotność chwili, o fakt, że każda fotografia może być ostatnią. W obliczu niepewnej przyszłości każda z tych osób staje się symbolem – nie tylko ofiarą wojny, ale też jej kronikarzem i świadkiem. Wystawa stawia pytanie o to, jak zapamiętujemy wojnę. Historia jest tworzona przez dokumenty, nagrania, fotografie – ale także przez wspomnienia, które bledną wraz z upływem czasu. Zdjęcia te, choć uchwycone w konkretnym momencie, będą żyły dłużej niż ich bohaterowie. Są także przypomnieniem, że każda wojna to nie tylko polityczne decyzje i mapy frontów, ale przede wszystkim ludzie – zwyczajni mieszkańcy, którzy zostali wciągnięci w wir historii.
Projekt wpisuje się w tradycję sztuki dokumentalnej, ale jego siła tkwi w intymnym charakterze przedstawienia. Jest to cykl, który stawia pytanie o granice obrazu – o to, czy fotografia może uchwycić nie tylko życie, ale i moment jego zanikania. Twarze, które tutaj widzimy, nie są anonimowe. Ich spojrzenia pozostają z nami, stając się częścią zbiorowej świadomości. To nie tylko dokument wojny – to medytacja nad istotą człowieczeństwa w obliczu nieuchronnego.Sebastian Tomasz Płocharski – toruński artysta sztuk wizualnych, reżyser dokumentalny, fotograf, publicysta, dziennikarz, korespondent wojenny i aktywista społeczny. Student reżyserii dokumentalnej DOK Pro w Wajda School & Studio, a także stypendysta fundacji Andrzeja Wajdy KYOTO. Założyciel projektu @Make_Coffee_Not_War_info, którego ideą jest storytelling za pomocą nowych mediów i aktywizmu społecznego w obszarach objętych wojnami i deprywacją humanitarną. Sebastian pracował jako reżyser dokumentalny od 2015 roku w strefie wojennej na wschodzie Ukrainy, a od 24 lutego 2022 roku przebywa tam nieustannie. Obecnie realizuje kilka indywidualnych projektów dokumentalnych opowiadających o tragedii rozgrywającej się w czasie inwazji Rosji na Ukrainę. Współpracuje z telewizjami z całego świata, w tym brytyjską BBC. Praca Sebastiana polega na połączeniu aktywizmu społecznego i zaangażowanej dokumentalistyki. Uważa on, że tylko dzięki byciu częścią portretowanej sytuacji oraz używając swojej wrażliwości i empatii jest w stanie rzetelnie i szczerze opowiedzieć o podejmowanym temacie.
Źródło: Dwór Artusa
Cykl „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” jest hołdem dla ludności cywilnej, która nadal żyje w strefach działań wojennych. Dla tych ludzi codzienna walka o przetrwanie oznacza brak dostępu do telefonii komórkowej, elektryczności, żywności i wody. Artysta nawiązał przyjaźnie z każdą z tych osób i stara się je regularnie odwiedzać. Wierzy, że w przyszłości będzie mógł odnaleźć i udokumentować losy każdej osoby, której wykonał portret, niezależnie od tego, czy mieszka na terytorium Ukrainy czy w obecnie okupowanych obszarach. Seria „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” stają się głosem tych, którzy nie mają głosu. Fotografie odzwierciedlają siłę ludzkiego ducha, odwagę i determinację ludności cywilnej, która wciąż tkwi w cieniu wojny. To nie tylko wystawa fotograficzna, to przypomnienie o naszej wspólnej ludzkiej odpowiedzialności za tych, którzy żyją w cieniu konfliktu.
Bohaterami cyklu są mieszkańcy miast okupowanych przez Rosję, takich jak: Siewierodonieck, Łysyczańsk, Soldera, Bachmut, Pokrowsk.
Obecnie w strefie przyfrontowej (do 10 km) we wschodniej Ukrainie nadal mieszkają setki tysięcy osób, głównie są to dojrzali i starsi ludzie. Nie chcą opuszczać swoich ziem i latami budowanych domów oraz gospodarstw. Trzeba nadal obdarzać ich specjalną opieką humanitarną.Od autora:
W obliczu destrukcji, w cieniu historii, tam, gdzie człowiek zostaje sprowadzony do swojej kruchej istoty – rodzi się obraz. „Przedśmiertne Portrety Mieszkańców Wojny Rosyjsko-Ukraińskiej” to cykl fotografii, który nie jest jedynie dokumentem czasu, ale przede wszystkim zatrzymanym momentem pomiędzy trwaniem a nieistnieniem. Prace tworzące wystawę łączą w sobie tradycję vanitas (marność i przemijanie), memento mori (pamięć o śmierci) oraz dokumentalny realizm.
W historii sztuki fotografia zawsze pełniła funkcję łącznika między rzeczywistością a jej symboliczną reprezentacją. Już w XIX wieku, w dobie wczesnej dagerotypii (pierwszy w historii proces otrzymywania zdjęć), obraz fotograficzny postrzegano jako ślad obecności, a zarazem znak nieuchronnej śmierci. W tym kontekście, cykl „Przedśmiertne Portrety” wpisuje się w tradycję traktowania fotografii jako narzędzia żałoby, pamięci i archiwizacji końca. Zdjęcia należące do tej serii nie są jedynie rejestracją twarzy – przede wszystkim ukazują w jaki sposób na rysach bohaterów odciska się ślad wojny. W ich spojrzeniach, mimice czy na wyeksponowanych dłoniach odnajdujemy to, co Georges Didi-Huberman (francuski filozof i historyk sztuki) nazwał „widzialnym drżeniem” – moment, w którym obraz ujawnia więcej, niż zamierzał jego twórca. Filozof Roland Barthes pisał w „Świetle obrazu”, że każda fotografia portretowa jest w istocie zapisem śmierci, ponieważ dokumentuje chwilę, która już nie wróci. W tym przypadku ładunek tego stwierdzenia staje się niemal dosłowny – bohaterowie fotografii funkcjonują na granicy życia i śmierci. Świadomość tego faktu sprawia, że każdy portret nabiera podwójnego ciężaru: jest zarówno obecnością, jak i zapowiedzią nieobecności. „Przedśmiertne Portrety” zawierają coś, co można nazwać chwilą tuż przed ostatecznym zanikiem.
Fotografie wyróżnia ich niepokojąca bezczasowość. Nie są to zwykłe kadry wojenne, w których kontekst militarny dominuje nad podmiotem. Tutaj człowiek zostaje wydobyty z chaosu historii i umieszczony w przestrzeni czystego portretu. Śmierć jest wszechobecna na terenach objętych wojną, ale wystawa nie epatuje obrazami destrukcji czy makabry. Ciała bohaterów są naznaczone wojną, ale nie w sposób spektakularny, a biologiczny: zmęczeniem, surową teksturą skóry, pustką w spojrzeniu.
Tytuł „Przedśmiertne Portrety” nie oznacza, że wszyscy bohaterowie zdjęć zginęli – przeciwnie, wielu z nich nadal walczy o przetrwanie. Chodzi tu o ulotność chwili, o fakt, że każda fotografia może być ostatnią. W obliczu niepewnej przyszłości każda z tych osób staje się symbolem – nie tylko ofiarą wojny, ale też jej kronikarzem i świadkiem. Wystawa stawia pytanie o to, jak zapamiętujemy wojnę. Historia jest tworzona przez dokumenty, nagrania, fotografie – ale także przez wspomnienia, które bledną wraz z upływem czasu. Zdjęcia te, choć uchwycone w konkretnym momencie, będą żyły dłużej niż ich bohaterowie. Są także przypomnieniem, że każda wojna to nie tylko polityczne decyzje i mapy frontów, ale przede wszystkim ludzie – zwyczajni mieszkańcy, którzy zostali wciągnięci w wir historii.
Projekt wpisuje się w tradycję sztuki dokumentalnej, ale jego siła tkwi w intymnym charakterze przedstawienia. Jest to cykl, który stawia pytanie o granice obrazu – o to, czy fotografia może uchwycić nie tylko życie, ale i moment jego zanikania. Twarze, które tutaj widzimy, nie są anonimowe. Ich spojrzenia pozostają z nami, stając się częścią zbiorowej świadomości. To nie tylko dokument wojny – to medytacja nad istotą człowieczeństwa w obliczu nieuchronnego.Sebastian Tomasz Płocharski – toruński artysta sztuk wizualnych, reżyser dokumentalny, fotograf, publicysta, dziennikarz, korespondent wojenny i aktywista społeczny. Student reżyserii dokumentalnej DOK Pro w Wajda School & Studio, a także stypendysta fundacji Andrzeja Wajdy KYOTO. Założyciel projektu @Make_Coffee_Not_War_info, którego ideą jest storytelling za pomocą nowych mediów i aktywizmu społecznego w obszarach objętych wojnami i deprywacją humanitarną. Sebastian pracował jako reżyser dokumentalny od 2015 roku w strefie wojennej na wschodzie Ukrainy, a od 24 lutego 2022 roku przebywa tam nieustannie. Obecnie realizuje kilka indywidualnych projektów dokumentalnych opowiadających o tragedii rozgrywającej się w czasie inwazji Rosji na Ukrainę. Współpracuje z telewizjami z całego świata, w tym brytyjską BBC. Praca Sebastiana polega na połączeniu aktywizmu społecznego i zaangażowanej dokumentalistyki. Uważa on, że tylko dzięki byciu częścią portretowanej sytuacji oraz używając swojej wrażliwości i empatii jest w stanie rzetelnie i szczerze opowiedzieć o podejmowanym temacie.
Źródło: Dwór Artusa